Archanioł stał u wrót Raju, nieruchomy jak posąg, z ognistym mieczem w dłoni i groźnie rozglądał się dookoła.
— Szuka nas — szepnął Adam.
— Szuka — powtórzyła jak echo Ewa. Trzeba-by może wyjść i dowiedzieć się, czego chce.
— Pewno o to przeklęte jabłko chodzi — mruknął zgnębionym głosem Adam.
— Może... Idź, porozmawiaj z nim. Ale Adam nie miał ochoty wychodzić.
— Nie... nie — zawołał — za nic w świecie — to już ty musisz iść, ty mu daleko lepiej potrafisz wszystko wytłomaczyć.
— Ja przecież nie mogę mu się tak pokazać — syknęła niecierpliwie Ewa. — Musiałabym się ogarnąć.
Małżonek spojrzał na nią.
— Prawda, — wyszeptał smutno... — Rozpuść włosy, albo... wiesz co?..
Tryumfalny uśmiech rozjaśnił mu twarz. Szybko urwał duży liść z rosnącego obok figowego drzewa i podając go żonie rzekł:
— Masz, to ci najzupełniej wystarczy.
Posprzeczali się jeszcze przez kilka chwil wreszcie postanowili wyjść razem.
Ani łzy, ani skargi, ani błagania nie pomogły. Archanioł był nie-
Strona:Świat R. I Nr 11 page 17 4.png
Wygląd
Ta strona została przepisana.