kusy. Zwracam n. p. uwagę na następujące, bardzo dziwne, a przecież nie tak rzadkie zjawisko: ktoś komunikuje mi, że umarł mu ojciec. Baczność! — komenderuje natychmiast „mentor“, który wie dobrze, co się w takich razach należy. Wiedzą to i nerwy, ale właśnie dlatego, że mentor krzyknął „baczność!“ napada ich nagle pusta i niewytłomaczoma wesołość. I wstrzymują się z trudem, aby nie roześmiać się w oczy temu, który stoi przedemną strapiony i blady, bo umarł mu ojciec. To są skutki przemęczenia biednych, słabych nerwów ciągłem ćwiczeniem i wychowaniem.
Otóż w życiu słyszy człowiek (jak doświadczony kapelmistrz) jednocześnie dźwięki wesołe i smutne. I gdyby nieodzownym warunkiem sztuki była w istocie owa „prawda życiowa“, to nie byłoby innego teatru prócz tego, w którym jednocześnie śmieją się i płaczą. Opera jest już poniekąd dzisiaj tym teatrem. (Wogóle: muzyka z dziewiętnastego wieku jest bardziej „nowoczesną“, niż literatura z dwudziestego). Ale zresztą jest nasz teatr (z małymi wyjątkami) albo wesoły albo smutny. To znaczy, że ani komedja, ani dramat nie są tego koloru, co życie. I nie mogą być takiemi jak życie, bo są sztuką. A sztuka to „styl“. Sztuka — to konsekwencya pod względem tonu i kolorytu, podczas gdy życie składa się (przynajmniej pozornie) z ciągłych i przeróżnych niekonsekwencyj krytyki i wychowana przez nią „inteligentna“ publiczność, pogardzająca — w imieniu „prawdy“ — komedyą, powinna z tej samej racyi pogardzać dramatem. A ideałem ich powinien być teatr, w którym, jak w zwierciadle, odbijałby się kolorystyczny chaos, śmiałaby się barwna niekonsekwencya.
Mam jednak aż nadto wiele danych, że taki właśnie teatr ideałem ich nie jest. Dla tego to kolorystyczna prawda takich poetów, jak np. Wedekind i Shaw nie jest prawdą przeciętnej inteligencji.
I może kiedyś dojdzie do tego, że istotnie sztukę będzie się kochać jako piękny sen, a nie jako mniej lub więcej udatną imitacyę świata. Sztuka — to także świat, ale świat dla siebie, a nie księżyc tej podłej ziemi, na której my załatwiamy ciężko i chmurnie „nasze dzienne sprawy“. To świat, w którym zawsze jest jasno i nigdy nie zachodzi szczęście. Sztuka, moi państwo, to zawsze — „wesoły teatr“.
Strona:Świat R. I Nr 17 page 12 3.png
Wygląd
Ta strona została przepisana.
Tadeusz Rittner.