J. Korczak, J. Maciejowski.
Rodzaje literackie upadają i odradzają się okresami. Nie dalej jak piętnaście lat temu, nowela — piękne dziecię Renesansu — uważana była za rodzaj wygnany z lioteratury. Czytelnicy przestali smakować w tej formie, a wydawcy szli za smakiem czytelników. Chwila obecna może uchodzić za moment odrodzenia noweli. Obok nielicznych może, ale wytrawnych talentów powieściopisarskich — występuje u nas szereg młodych nowelistów, którzy zapewne, przygotowując się do prac o szerszym oddechu — rzucają tymczasowo na papier szkicowe obrazki, wydarte kawałki życia zewnętrznego i wewnętrznego, w których brzmi nieco przygłuszone echo świata dzisiejszego; przygłuszone — mówię — dla tego, że te nowele są po większej części dziełem z przed lat paru, kiedy i myśl ludzka — i uczucie — i mowa były skrępowane surdiną — i wyrażały się połowicznie: istotnie myślano u nas pół
myślą, mówiono pół językiem. Połowa słownika zniknęła z naszej mowy; i odpowiednio też w stanie utajonym zostawała połowa wszystkiego, quid est humanum.
Stąd wynika pewna jednostronność nowelistyki naszych czasów: jest ona po większej części erotyczna. Zresztą noweliści młodzi są to przedewszystkiem ludzie młodzi, dla których oczywiście sprawa miłosna jest sprawą elementarną ich istoty, a przeto najwięcej poświęcają jej dyalektyki. Nie można jednak powiedzieć, aby erotyzm specyficznie wypełniał ich duszę, gdyż każdy z nich jakąś uboczną ideję kierowniczą posiada — i talent ich — krąży około dwóch ognisk, jak po elipsie. Pozostaje — sprawa formy czyli wyrazu tych myśli i uczuć, jakie chcą wypowiedzieć młodzi autorzy: ta u każdego w nieco odmienny sposób się ujawnia.
Kilka tomów leży przed nami. Niektórzy pisarze występują poraz pierwszy, niektórzy już z poprzednich książek znani.
Wacław Grubiński jednocześnie wypuszcza dwa tomy: Na Rubieży (dwa dramaty) i Pocałunek (trzy opowiadania); wydawnictwo, młodej księgarni Isis. — Książki W. Grubińskiego poprzedza przedmowa Stanisława Przybyszewskiego.
Nie będziemy tu powtarzali słów przedmowy: rzeczą jest niewątpliwą, że W. Grubiński posiada talent. W jego utworach znać nietylko talent, ale też pracowite obrobienie szczegółów zarówno językowych jak i rzeczowych. — Grubiński pisze językiem czystym i skondensowanym. Co się tyczy jego inwencyi, to lubuje się ona przedewszystkiem w zewnętrzności, mniej przenika w głębie duszy ludzkiej. Talent Gr. najchętniej przebywa w krainie rzeczy widzialnych i świat wyobraża mu się scenicznie. Grubiński, zdaje się być przedewszystkiem pisarzem scenicznym: to też najlepiej występuje jego talent sytuacyjny w jednoaktowych dramatach: Na Rubieży (czyli Noc) oraz Zacisze. Tenże sam zmysł sytuacyi scenicznej mamy w jego nowelach. Tu autor obok wyrazistej plastyki, jaką mamy w Baalu — lubi też stany wizyjne ducha ludzkiego (Pocałunek, Przeszłość). W Pocałunku np. autor wystawia wcale dramatycznie szereg zjawisk, które właściwie zachodzą w duszy bohatera, a które jego fantazya uzewnętrznia w sposób prawie teatralny. — Wszystko tu jest wizyą — i rzeczą, której niema: zresztą — proza Przybyszewskiego.
Baal to owa potęga, co pęta duszę i narzuca się jej jako jedyne panujące bóstwo. Są to właściwie dwa luźno powiązane ze sobą dramaty: Dzierżawicz — kocha kobietę — i przez kobietę ginie; Zaruski — kocha sztukę — i ginię przez sztukę. Miłość — i sztuka — to Baal, który pochłania bezpowrotnie obu. Dramat miłosny Dzierżawicza jest tu epizodem: główna sprawa — to dramat Zaruskiego. Jest to aktor, którego Baalem — myślą opętaną — jest grać Hamleta. Dla tego celu zabija starego aktora, który miał grać tę rolę. Dramat skończony. Baal pochłonął swą ofiarę. Żywość opowiadania, wyrazistość obrazów i figur — nawet w wizyach, napięcie sytuacyj, przechodzących czasem w melodramat — oto główne zalety Grubińskiego. Młody autor nie ześrodkował się jeszcze, nie znalazł osi własnej i kręgosłupa dla swej twórczości. Szuka jej dopiero.
Mieczysław Srokowski jest bardziej skoncentrowany, wyrazistszą ma fizyonomię: słowem określił się dokładniej; większe też ma doświadczenie życiowe, choć mniej szerokie koło pojęć. Właściwie krąg ten u Srokowskiego stopniowo się rozszerza, a rozszerzenie to polega na wyzwoleniu od pewnej idei, która była rzekomą tragedyą jego duszy. Tragedyę tę wyraził autor w pierwszym swym