Nad projektem reformy rządu pracowały najtęższe umysły, — a dla propagandy tej zbawczej idei wychodził cały szereg dzieł, broszur i pism ulotnych; służyła jej nawet literatura piękna i scena narodowa.
Grunt był przygotowany — trzeba było tylko znaleźć chwilę stosowną, aby wprowadzić w czyn myśl powziętą przez „przyjaciół ojczyzny“.
Ta odpowiednia chwila nadeszła nareszcie.
Traktat obronnego przymierza z Prusami zawarty 29 marca 1790 r. za wiedzą Anglii, zdawał się zabezpieczać Polskę przed chciwością sąsiadów i pozwalał sądzić, że przeprowadzeniu wielkiego dzieła reformy nic nie stanie na przeszkodzie. Toczyły się przytem układy o przymierze Polski ze Szwecyą i Turcyą. Umowa reichenbachska (27 lipca 1790) między Austryą a Prusami, rozwiewała wprawdzie nadzieję odzyskania Galicyi, ale wycofała Austryę z objęć Rosyi, wobec której Anglja zajmowała coraz groźniejsze stanowisko. Bitwa morska pod Swenskasund, w której Szwedzi zniszczyli flotę rosyjską na Bałtyku (w sierpniu 1790) podkopała siły Rosyi, a choć pokój pospiesznie zawarty usunął grożące z tej strony niebezpieczeństwo, to długa, uciążliwa wojna Rosyi z Turcyą dla zamiarów „patryotów polskich“ była szczęśliwą nad wyraz okolicznością...
Nie było więc podstawy do wahania się — o korzystniejszych warunkach myśleć było trudno.
Była obawa tylko przed wrogiem wewnętrznym. Tak stronnicy rosyjscy, jak zapaleni doktrynerzy republikańscy, żadną miarą nie chcieli przystać na zmianę konstytucyi. Dla pierwszych była ona zupełnem odsunięciem Rosyi od wpływu na sprawy polskie, drudzy widzieli w niej „grób wolności“. Obie te partye były zbyt silne i zbyt zdolne do użycia w razie potrzeby gwałtu, aby było można z niemi się nie liczyć. Sam Branicki, hetman wielki koronny, bohater, co za Baru krew bratnią przelewał, miał na swe usługi setki szabel oddanych mu całkiem szlacheckich „rębaczy“.
Wobec tego postanowiono zaskoczyć przeciwników reformy rządu. Nadawały się do tego święta wielkanocne, na które większa część sejmujących opuściła Warszawę. Staraniem króla, marszałka Małachowskiego i wtajemniczonych było zatrzymać w stolicy jak najwięcej posłów przychylnych konstytucyi — pisano też do nieobecnych, aby na czas przybyli. W ciągu dwóch tygodni świątecznych odbywały się ostateczne narady u Kołłątaja, marszałka Stanisława Małachowskiego i ks. Piattolego sekretarza królewskiego.
Początkowo uchwalono wnieść „dzieło konstytucyi“ na sesyę sejmową w d. 7 maja, ale „tajemnica“ rozeszła się, więc przyspieszono termin naprzód o dwa dni, a ostatecznie na d. 3 maja.
2 maja odbyła się pierwsza poświąteczna sesya sejmowa. Tegoż dnia wieczorem zwołano prywatne posiedzenie posłów w pałacu Radziwiłłowskim (stał na tem miejscu, gdzie dziś znajduje się pałac t. zw. namiestnikowski). Oprócz posłów napełnił salę wielki tłum ciekawych.
Posiedzeniu przewodniczyli biskupi Krasiński i Rybiński. Przemawiali posłowie Lanckoroński i Sołtyk. Obaj kreślili smutny stan bezsilnego narodu. Rosya i Austrya — mówili dalej – grożą nowym zaborem — trzeba więc zrzec się osobistych zapatrywań i wlać życie w słabnące ciało Rzeczypospolitej. Sprawić to może jedynie rząd silny, wsparty
Strona:Świat R. I Nr 18 page 4 1.png
Wygląd
Ta strona została przepisana.