Walka się dziwna, niesłychana toczy —
Nowy się bytu porządek zaczyna.
Jeszcze ulice krew gorąca broczy,
Co chwila śmierci uderza godzina.
Słuchają dusze — wyglądają oczy —
Czy się zatrzyma, ta grobów lawina,
Ale nie minął jeszcze mrok i jeszcze
Świat ogarniają porodowe dreszcze.
Walka się toczy dziwna — niepojęta —
Choć śmierć użyźnia głuche cmentarzyska —
Ale nie ona przeraża książęta —
Nie z cudzej śmierci — ich nicestwo błyska.
Kraina cała — niby snem ujęta —
Wszystkie swe pulsa życia nagle ściska
I naraz wszystko, choć krwią żywą ciepłe,
Stanie — jak lodem ścięte i zakrzepłe.
Rzekłbyś — wionęły jakieś senne maki
I odrętwiły wszystkie ludzkie ciała
Blademi śmierci pozornej majaki —
Grobowy całun — trupów szata biała,
Miast walki, co toczą z sobą orle ptaki,
Srożej, niż armat krwawe paszcze, działa.
Snem — i mogiły zaraża oddechem —
I ciszą — która jest piorunów echem.
Śpi okostniałe wszystko życie zgoła,
Rolnicze pługi rdzą spoczynku zjada,
I nie turkoczą szybkie wozów koła —
I dym fabryczny uśpiony opada —
Ludu na pracę żaden dzwon nie woła —
I w cień oblekła się kramarska lada —
Zielona legła pleśń na maszyn zębie —
Usnęły wieści niosące gołębie.
Strona:Świat R. I Nr 1 page 17 1.png
Wygląd
Ta strona została przepisana.