„Tajemnicza ręka." Opisuje dom obłąkanych, gdzie zamknęli margrabiego. I wiecie kto go tam zamknął? Rodzoniutenieczka córka. Takie ci są czasem dzieci. Jak jeno skończę, to wam pożyczę.
Kowal dociera do samego dziedzica jednak.
— Proszę łaski pana ja myślę, że te socyalisty to oni dobrze chcą.
— Z czego to kowal wnosi?
— Mówili mi w cukrowni, że oni do tego idą, żeby wszystko było tańsze.
— A to jakim sposobem ma być wszystko tańsze, kiedy wszyscy każą sobie teraz więcej płacić?
Kowal wypuścił krótkie:
— Juści...
Wracając do domu doszedł do niespodziewanego w końcu wniosku:
— Eh! nie moja w tem głowa.
I całkiem się uspokoił od tego. Wesoły się nawet zrobił. Rozdziawszy się w izbie zawołał:
— No, dalej do kupy. Będziemy śpiewali kolendy.
I beczącym głosem zaintonował z grubych kantyczek:
„Anioł pasterzom mówił...“
∗
∗ ∗ |
Przy płocie skleconym ze żerdzi, spotykają się sąsiedzi, Łukasz z Marcinem:
— Żytko świci się jak to złoto...
— Żeby tak Pan Bóg dał urodzaj choć bez pół taki jak latosi...
— A mnie się widzi, że tera to będzie całe siedem lat urodzaju.
— Bez co?
— Bo to na świecie tak je. Jak złe weźmie to trzyma i trzyma i morduje. A jak znowu dobre to bez miary, aż się człowiek przyzwyczai i myśli, że to zawsze tak powinno być i nieuszanuje co ma. Czy nie?
— Juści...
Spoglądają po polach.
— Zima w sam raz, ani za ciężka, ani za letka.