Ta strona została przepisana.
dzenie drzemiących w twej piersi czarodziejstw: mocy i miłości! Święć się, święć, słońce jutra spodziewane!
Pociąg zbliżył się do miasta. Już minął fabryki podmiejskie i wtoczył się w labirynt okalających miasto okopów. Setki drobnych budowli, rozrzuconych śród darnią pokrytej przestrzeni, zamigotały ze stron obu pociągu. Śród nich jedna, olbrzyma, czerwoną cegłą w dal uciekająca, zdała się szyderstwem zgrzytliwem świętej ciszy wieczoru.
Chłopiec ciekawie zapytał:
— A to? Co to jest, tatulu?...
Stary chwilkę zmarudził.
— To... cytadela, synku!
Pociąg, jak piorun, wpadł w miasta paszczękę.
Józef Jankowski.