Trzeba teraz jedną rzecz zrobić: pozbyć się tej przeklętej bomby.
Jak?
Po dłuższym namyśle postanowił ją wynieść za miasto i tam pozostawić ją własnym losom.
— Chodź, Nero, ze mną — zawołał, wychodząc.
Za miasto. Dobrze mieć samoobronę zawsze. Jakkolwiek był bowiem pan Hufniakiewicz członkiem partyi bojowej, pietra miał niby najordynarniejszy z burżujów.
Jakoż plan mu się powiódł. Tuż za rogatką było puste pole. Pan Hufniakiewicz obejrzał się w około; bombę położył na ziemi i sam w nogi.
Wracając do domu myślał:
— Jedna bieda minęła. A teraz myślmy, żeby się złe nie powtórzyło. Co najpilniejszego mam do roboty — to wypisać się z partyi bojowej.
I zachodził w głowę:
— Kto mnie tam zapisał? Kto mógł mi to zrobić?
Tak dotarł do Krakowskiego-Przedmieścia. A dotarł krokiem lekkim i młodzieńczym.
I tu, przed samym cyrkułem dziesiątym, stała się rzecz niezwykła. Policyanci i żołnierze zbliżyli się do niego i pytać poczęli:
— A jeto wasza sobaka?
Pan Hufniakiewicz spojrzał na Nerona, idącego wiernie z tyłu — i struchlał...
Wierny Nero aportował w zębach przez całe miasto bombę, wyniesioną przez pana Hufniakiewicza za rogatkę.
— Nero! Nero! więc to ty mnie gubisz?! — wrzasnął.
...I obudził się.
Małżonka pana Hufniakiewicza siedziała na łóżku zestraszona:
Strona:Świat R. I Nr 7 page 16 3e.png
Wygląd
Ta strona została przepisana.