czwórka siwych koni, zaprzężonych do wołyńskiego wózka.
— Otóż i jedzie! — zawołała pani Leokadya.
— Ale nie pan Warzecki, — rzekła Zofia, patrząc w okno.
Pan Andrzej wstał i zaczął się téż przypatrywać. Czwórka szybko zbiegła z góry, i po chwili była już na dziedzińcu.
— To Michał Starski! — zawołał pan Andrzej, wytaczając się z salonu na spotkanie gościa.
— Michał! — powtórzyła pani Swatowska.
— Kuzynek Michaś! — zawołała Zofia.
Drzwi się otworzyły, i wszedł mężczyzna średniego wzrostu, szerokich ramion, z włosami jasnemi, wpadającemi w rudawy kolor, z okrągłemi, blado błękitnemi oczyma.
— Jak się ma ciocia? — rubasznie zawołał u drzwi i, zbliżywszy się, głośno ucałował rękę pani Swatowskiéj.
— Dzień dobry, kuzyneczko! — rzekł, zwracając się do Zofii. — Od roku nie widziałem kuzynki. Jakże wyładniała! Już, dalibóg, śliczna panna!
Zofia zimno podała rękę panu Michałowi, który złożył i na niéj głośny całus.
— Pewno bez obiadu? kiedyż z domu? jak się mają znajomi? — pytał pan Andrzej.
Gość usiadł, prosił o obiad i zaczęła się rozmowa.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 021.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.