nych stron ludzi, pragnie ukochania, nie przypuszcza fałszu, oddaje się szczerze i ślepo. Wprawdzie owe przyjaźnie młode, krótkie są najczęściéj i nietrwałe. Doświadczenie dojrzalszego wieku zdziéra zasłonę z oczu, ukazując niedostatki tych, których młoda wyobraźnia okryła pięknością bez skazy. Zrywają się więc łatwo, łatwo zawiązane zamłodu, stosunki; — ale po nich nazawsze, jak tęcza duszy, zostaje w głębi serca pełne młodego uroku wspomnienie.
Dwie młode panienki chodziły szybko po cienistéj alei. Promienie słoneczne, przedzierając się przez splecione gałęzie drzew, ozłacały niekiedy ich czoła. Zofia, w śnieżnéj, przezroczystéj sukni, z purpurowym kwiatem w jasnych włosach, słuszna, śmiała i dumna, była wspaniale, przedziwnie piękną. Lola niższa, drobnych i delikatnych kształtów, z dużém, ciemném okiem, w lekkiéj, błękitnéj sukience i z białą różą w czarnych warkoczach, mniéj piękna, bardziéj była słodka, urocza. Patrząc na piérwszą, trzeba było klęknąć w podziwie, albo szaléć żądzą i namiętnością; drugą można było ukochać słodko a głęboko i w rozkoszném rozmarzeniu przytulić do piersi.
— Czy wiész, Lolciu, — mówiła Zofia, — że za tydzień wyjedziemy z mamą do Warszawy?
— Doprawdy? — zawołała Lola — Jakaś ty szczęśliwa, Zosiu, że tam będziesz! Mnie tak tęskno do Warszawy! tyle tam moich towarzyszek. A tu... tu...; dodała ciszéj, — tak smutno!..
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 047.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.