zny i leśny. Ale trochę to... trochę zadłużone, no, niewiele... ale jest troszkę grzeszków. Nie jego grzechów, broń Boże! to chłopiec skromny, jak panienka, a wyrachowany, jak stary; ale tak... ojcowskich... Wieczny jemu pokój, nieboszczyk Starski lubił pohulać.
Pan Jan posmutniał i zamyślił się. Widocznie ojcowskie grzeszki nie bardzo mu się podobały. Ale imię Starskiego brzmiało w uszach ex-ekonoma nieopisanym urokiem; osnuł już był sobie całą nić marzeń, jak będzie nazwiskiem zięcia imponował sąsiadom, którzy, zdawało mu się, pamiętali początek jego zawodu.
Wstając więc z krzesła, rzekł:
— Zobaczymy, panie Andrzeju, zobaczymy; może się i znajdzie jeszcze grosz jaki. Wszakże to jedynaczka; wszystko, co nasze, będzie jéj własnością.
— Ale musisz dla młodéj pary dom urządzić w Bławacinie, — dodał jeszcze pan Andrzej, poufale uderzając gospodarza po ramieniu. — W majątku Michała dom, choć piękny, ale tak... nadrujnowany. Ojciec jego, zwyczajnie jak wielki pan, w jednych dobrach mieszkał, a inne folwarki opuszczał. Trzeba przecież urządzić ładne gniazdo dla takich ślicznych ptasząt. Nie prawdaż?!
I rozrzewniony czułą metaforą, pan Swatowski wydobył chustkę z kieszeni i otarł zwilżone łzami oczy.
W niespełna miesiąc po dniu, w którym Wacław
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 062.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.