szły małżonek, że szczerze cieszyła się nadzieją weselnéj zabawy. W kilka więc dni po ślubie państwa Warzeckich, w parafialnym kościele Żytowa, oświeconym a giorno, organista z całéj siły cisnął organy, śpiewając Veni Creator; pan Swatowski, uroczyście wygolony i wyfrakowany, w białych rękawiczkach i bielszym jeszcze krawacie, z wielką pompą, wśród tłumu znajomych i ciekawych, prowadził od ołtarza młodziuchną panią Starską, a potém w stubarwnym salonie Żytowa noc całą tańczono.
Wyrzeczone przysięgi ślubne, skończone weselne obchody, a więc i dramat skończony, — nie prawdaż?
Tak, — przysięgą ślubną i tańcem weselnym kończy się zwykle dramat w powieści, ale nie w życiu. W tém dziwaczném, figlarném a psotném życiu dramat najczęściéj zaczyna się właśnie wtedy, gdy najmniéj spodziewany, a boleści i łzy jego nie dają się odegnać i stłumić, ani stułą kapłańską, ani skocznemi akordy weselnéj orkiestry.
Śluby Zofii i Wacława, Loli i Michała nie zakończyły dramatu ich życia; owszem, rozpoczęły go, i dlatego opis dróg, jakiemi szli oni wzajem ku sobie, jest tylko „początkiem powieści”. Dalszy ciąg i koniec powieści téj rada-bym z serca opowiedziéć wam, czytelnicy; ale wiécie zapewne sami, że na tym biédnym świecie, dla różnych i przeróżnych powodów,