Pewnie cię moje zwierciadło zawstydzi,
Bo się w niem Kachno! każdy szpetny widzi.
Nie wiem, by ta niemoc była,
Coby się nie przyrzuciła.
Wczora mi pani pisała,
Że po trzy nocy nie spała —
Od tych czasów mi nie śmieszno,
I sam nie śpię, co mię teszno.
W jegoż gospodzie o wieczornej chwili
Zelisławskiego niewinnie zabili
Swowolni ludzie; kto chce słowo miłe
Dać temu grobu, przeklinaj opiłe.
Nie dziw, żeć głowa Baltazarze! chora,
Siedziałeś wedle głupiego doktora.
Nie bądź mi hardym, chociaś wielkim panem;
Jam nie starostą, ani kasztelanem —
Ale gdy namniej podweselę sobie,
Siła mam w głowie panów równych tobie.
Tuśmy się mężnie prze ojczyznę bili
I naostatek gardła położyli.
Nie masz przecz gościu! łez nad nami tracić,
Taką śmierć mógłbyś sam drogo zapłacić.