Próżno uciec, próżno się przed miłością schronić,
Bo jako lotny nie ma pieszego dogonić?
Wyganiasz psa z piekarniej, ba raczej sam wynidź,
Bo tu jednak masz diabła u kucharek czynić.
Komu sto fraszek zda się przeczyść[1] mało,
Ten siła złego wytrwać może cało.
Wieczna myśli! któraś jest dalej niż od wieka,
Jeśli cię też to rusza, co czasem człowieka,
Wierzę, że tam na niebie masz mięsopust prawy,
Patrząc na rozmaite świata tego sprawy.
Bo leda co wyrzucisz, to my jako dzieci
W taki treter,[2] że z sobą wyniesiem i śmieci.
Więc temu rękaw urwą, a ten czapkę straci,
Drugi tej krotochwile i włosy przypłaci;
Nakoniec niefortuna albo śmierć przypadnie,
To drugi, choćby nie rad, czacz[3] porzuci snadnie.
Panie! godnoli, niech tę roskosz z tobą czuję:
Nich drudzy za łby chodzą, a ja się dziwuję.