Które mi serce gryzły, jako to być musi,
Gdy człowieka niewdzięczność opętana dusi.
Wiem dobrze, że niedługo ze mną tej roskoszy,
Bo to wszytko po chwili trzeźwa myśl rozproszy.
Ale witaj mi ta noc wolna od frasunku!
Któż wiedział, by tak wiele należało w trunku?
Kto mi każe rym pisać nierozmyślnie, taki
Ma wolą przyjąć, chocia będzie ledajaki.
Do j. m. p. w. wileńskiego.
Patrzaj, jako płodnych pszczół niesłychane roje
Okładły zacny panie! miodem ściany twoje;
Dobry to znak, jeśli Bóg dał wieszczą[1] myśl komu,
Że dostatek i wieczne potomstwo w twym domu.
Bądź ptaka, bądź zająca szukasz po tym boru
Gościu! słuchaj mej rady, stąp mało do dworu;
Pewniejsza tu zwierzyna, gdzie pełne piwnice,
Abo gdzie pszczoły niosą miód za okienice.
Powiedzcie piękne pszczoły, wszak wam na tem mało,
Co was tu mimo ule do izby wegnało?
Dla pijanic źle się z tem odkryć leda komu,
Tobie w ucho powiemy: czujem tu miód w domu.
Arcydoktorem cię zwać każdy może śmiele,
Bo ty nietylko umiesz zleczyć niemoc w ciele,
- ↑ W wyd. 1604: wiesczą. U Tur.: wieczną.