Postaw słup marmorowy, znak zwycięztwa twego,
Na nim zawieś zewłoki[1] poimania swego,
Zewłoki, jakie widzisz, i korzyść ubogą,
Bo w tyraństwie twem ludzie zbogacieć nie mogą.
Cokolwiek jest, twój łup jest: weźmi naprzód z głowy
Na poły już przewiędły wieniec fiołkowy,
Potem lutnią, a przy niej pieśni żałościwe,
Na jakie się zdobyło serce nieszczęśliwe;
To też nocny przewodnik, świeca opalona,
I broń w późnych przygodach nieraz doświadczona,
Jest co więcéj? facelet[2] łzami napojony,
W nim obrączka ze złota, upominek płony,
A nawet mieszek próżny; toć wysługa moja.
A natenczas miłości! ze mnie korzyść twoja.
Na której przestań, proszę, a mnie nieszczęsnego
Z uszyma puść do domu, jako z targu złego.
Powiem, chocia nie grzeczy zda się rozumowi,
Trudno wytrwać o jednej duszy człowiekowi,
Bo jedna ma być w ciele, a druga w kalecie;
Krom tej trudno, krom owej źle żyć, jako wiecie.
Wam swe nieszczęsne rymy, wam swe smutne strony
Zgodne Łaski! oddawam żalem zwyciężony.
Taki upad w mem sercu miłość uczyniła,
Że mię tylko cień został, samego zniszczyła.
Fraszka a doktor — to są dwie rzeczy przeciwne;
Przeto u mnie doktorze! twe żądanie dziwne,