Zjadł piskorza żywego; piskorz niecierpliwy,
Strawienia nie czekając, przepadł przezeń żywy.
Kozieł go w rzyć[1] drugi raz; on drugi raz z rzyci,
By z labiryntu Tezej po świadomej nici.
Koźle! prędko wżdy trawisz; znowu z nim do saku,
Piskorz też dawnej ścieżki nie ochybił znaku.
Myśli kozieł, co czynić? Broda doktorowska,
Przypatrzże się, jeśli też i rada żakowska?
Piskorza połknął, a rzyć przycisnął[2] do ściany
I tak gońca poimał trzykroć przejechany.
Jeśli człowiek po śmierci słyszy abo czuje,
Hanno, o Hanno moja! twój cię mąż mianuje.
Pókiś na świecie była, pókiś używała
Wdzięcznych darów niebieskich, mam za to, żeś znała
Moję uprzejmość i chęć szczerą przeciw sobie;
Teraz, kiedyś w tym zimnym położona grobie,
Czem cię inszem mam uczcić — jeno płaczem swoim,
Którym ja wieczny winien wielkim cnotom twoim.
Mało na tem, że moje fraszki masz pisane,
Lecz je chcesz Mikołaju! mieć i drukowane —
Ku czci, czy hańbie mojej? — cóż, nie wierzysz temu,
Żeś i sam w nich? ba jesteś, już wierz słowu memu.
A tak rozmyśl się na to, trefnoli będzie,
Gdy we fraszkach kasztelan drukowany siędzie?
Jać wytrwam, choć mię będą fraszkopisem wołać,
Bom nie mógł ani bojom ani mężom zdołać.