Przejdź do zawartości

Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.3 134.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ten sposób pieniądze jeden z członków tej komisyi odwoził potem do Lwowa, skąd odsyłano wojsku kwarcianemu, stojącemu zwykle na Ukrainie. W r. 1764 postanowiono poddać wszelkie dobra królewskie nowej lustracyi, aby ustanowić rzeczywistą istotnym dochodom odpowiednią kwartę, którą nazwano „sprawiedliwą“.

Kwartnik. Po reformie menniczej, zaprowadzonej przez Kazimierza Wiel., na skojec liczono po 2 szerokie grosze a 4 kwartniki. Kwartnik zatem Kazimierza Wiel. był połową grosza a czwartą częścią skojca i dlatego dostał nazwę kwartnika. Za Kazimierza Wiel. bito kwartniki koronne i kwartniki ruskie; za Ludwika, kr. węgierskiego i polskiego, tylko „kwartniki ruskie“.

Kwestarz. Wiele zakonów w Polsce, utrzymując się prawie jedynie z kwesty, miało księży lub braciszków wyłącznie kwestowaniu dla swego klasztoru poświęconych. Pomiędzy kwestarzami słynęli bernardyni, którzy dobierali ludzi ze światem obytych, dowcipnych, wesołych i zacnych. Tymi obdarzony przymiotami kwestarz, mając dużą parokonną lub trzykonną brykę, objeżdżał dwory szlacheckie, zbierając kwestę w zbożu, zapasach śpiżarnianych i w pieniądzach. Jako niewyczerpana kronika bieżąca całej prowincyi, kwestarz taki bywał miłym gościem w każdem ustroniu wiejskiem, tembardziej, że nieraz słynął z dowcipu i bywał za młodu wojakiem w dalekich krajach. W końcu XVIII i początkach XIX w. znanym był prawie w całej Koronie kwestarz Starzyński. Mickiewicz w „Panu Tadeuszu“, Chodźko zaś w „Pamiętnikach kwestarza“ uwiecznili typową a zaginioną już dziś postać kwestarza polskiego.

Kwestarz, gra towarzyska dawna. Obrany kwestarzem przyjmuje towarzysza, z którym obchodzi wszystkich grających i co od kogo otrzyma, np. uderzenie, pocałunek, prztyczka, pokazanie figi, poklepanie, to oddaje swemu towarzyszowi, t. j. powtarza względem niego to samo, co śmiech ogólny wywołuje.

Kwietnia niedziela. Na pamiątkę wjazdu do Jerozolimy Zbawiciela, któremu dzieci zachodziły drogę, rzucając kwiaty i radośnie śpiewając, panięta polskie, synowie rodzin senatorskich, w białe szaty ubrani, przynosili królowi palmy. Najpierwsze panie starały się, aby ich dziatki przyjęte były do tego obrzędu. Gdy jednak Jan Kazimierz, dla wojen ustawicznych, nigdy prawie na Wielkanoc nie znajdował się w stolicy, zwyczaj ten został zapomniany. W kościołach tylko parafjalnych, gdzie były szkoły, wybierano chłopców do procesyi, ustrojonych czysto. Ci z bukietami u boku, fontazie na ręku mając przewiązane chustką jedwabną lub wstążką, trzymali palmy ozdobione podobnież. Dla dostojniejszych osób starał się zakrystjan przysposobić „palmy“ zielonością okryte, trzymając wierzbowe pręty w wodzie, w ciepłym pokoju, w oknie na świetle słonecznem przez parę niedziel. Niedziela, poprzedzająca pożądane święta, obudzała radość. Po skończonem nabożeństwie młodzież szkolna w kościele, uszykowawszy się we dwa rzędy, miała orację wierszami. Prawiono perory o śledziu, poście, biedzie szkolnej, kołaczach, plackach i kiełbasach poświęconych. Po nich wysuwały się chłopaki dorosłe miejskie i wiejskie, poprzebierane za pielgrzymów, olejkarzy, żołnierzy, w kołpakach ze złoconego papieru, z młotkami na długich kijach, niby berdyszami, z wąsami i brodami z konopi, w infułach świecących, lub z mieczami drewnianymi. I ci także, jak uczniowie, zdobywali się na różne oracje, lecz gdy ich wiersze i mowy miały na celu więcej rozśmieszenie niż przyzwoitość, ksiądz Śliwicki, wizytator misjonarzy, zabronił im tego zwyczaju w kościele św. Krzyża w Warszawie, a za jego przykładem poszli i

OSZAR »