przeciwległy i siedział tam na balkonie pośród kwiatów; a gdy się uczony poruszył, cień wykonywał takie same ruchy na tajemniczym balkonie.
— Zdaje mi się — pomyślał, patrząc na to młody człowiek — że cień mój jest jedyną żyjącą istotą, która przebywa w tym szczególnym domu. Siedzi sobie między kwiatami, niby ich pan i właściciel, a ponieważ drzwi od pokoju uchylone, mógłby się zręcznie wsunąć i do środka, obejrzeć wszystko, co się tam znajduje i za powrotem opowiedzieć mi dokładnie.
— Tak, tak — rzekł żartobliwie — mój kochany cieniu, choć raz w życiu powinieneś przydać mi się na co. No, cóż? Idziesz? Dalej, śmiało, wchodź do środka!
I skinął głową. Cień skinął także.
— No, to idź, tylko nie baw tam za długo. Czekam pana.
Podniósł się z krzesła, cień podniósł się także na przeciwległym balkonie; a ktoby patrzył wtedy uważnie na wszystko, łatwoby dostrzegł, że w tej samej chwili, kiedy młodzieniec wchodził do swego pokoju i zapuszczał firankę, cień przez drzwi uchylone wsunął się do tajemniczego mieszkania.
Kiedy nazajutrz z rana młody człowiek wyszedł jak zwykle, aby przeczytać gazety i wypić szklankę kawy, ze zdziwieniem spostrzegł, przechodząc ulicą, że nie ma wcale cienia.
— A to co? — rzekł zdziwiony. Nie mam cienia? Czyżby wczoraj poszedł naprawdę i nie powrócił dotąd?
I rozgniewało go takie zuchwalstwo.
Strona:PL Hans Christian Andersen-Cień, Śpiewak z pod strzechy 10.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.