— Ach, przepraszam! — rzekł uczony. — Rzeczywiście! To stare przyzwyczajenie, na które nie zwróciłem uwagi. Masz pan zupełną słuszność, postaram się pamiętać o tem, tylko mi opowiedz wszystko, co widziałeś u Poezji!
— Najchętniej — rzekł cień — wszystko, bo wszystko wiem przecież i wszystko sam widziałem.
— Więc jakże tam było dalej? — Jak wyglądało Jej mieszkanie? — pytał uczony z niezmiernem zajęciem. — Czy przypominało cichy gaj cienisty, czy świątynię? Czy niebo gwiaździste widziałeś nad sobą, z tem uczuciem, że stoisz na wysokiej górze?
— Wszystko to, wszystko razem — rzekł cień. — Wprawdzie nie poszedłem dalej, bo jak panu wiadomo, światło tam oślepia, lecz z przedpokoju wszystko widać bardzo dobrze. Wygodnie mi tam było w tym półmroku; widziałem wszystko i wiem teraz wszystko. Niedarmo przebywałem na dworze Poezji.
— Ale cóżeś pan widział na nim? Czy bogowie przeszłości przechadzają się po wielkich salach? Czy przebywają w nich bohaterowie, otoczeni blaskiem sławy? Czy niewinne dzieci igrają wesoło, opowiadając sobie sny cudowne?
— Zapewniam pana przecież, że tam byłem, więc musiałem widzieć wszystko, co godnem było zobaczenia, i dzisiaj wiem to wszystko. Pan na mojem miejscu przestałbyś tam zapewne być człowiekiem, ale ja nim właśnie zostałem! Tam dopiero zrozumiałem swoją wartość i poznałem bardzo blizkie pokrewieństwo, jakie mię łączy z Poezją.
Strona:PL Hans Christian Andersen-Cień, Śpiewak z pod strzechy 15.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.