— Straszną chwilę przeżyłem — odparł cień, siadając — nic dziwnego, że nie mogę zapanować jeszcze nad wzruszeniem. Wyobraź sobie tylko — biedny mój cień zwarjował! Co za przykrość! Zdaje mu się, że się stał człowiekiem, i nie dość na tem — że ja jestem jego cieniem!
— Ależ to okropne! — szepnęła królewna. — Czy go uwięziono?
— Rozumie się. Biedny cień mój! wątpię, czy kiedy odzyska przytomność.
— Biedny! — powtórzyła ze współczuciem królewna. — Co za nieszczęście. Dobrodziejstwem byłoby dla niego, gdyby mu teraz odebrano życie. I z drugiej strony — dla spokoju państwa — kto wie — ludzie nieraz tak łatwo się łudzą. — Tak, zdaje mi się, że jest naszym obowiązkiem skazać go na śmierć dla spokoju państwa i jego własnego dobra.
— Smutna konieczność! Wierny sługa od lat tylu! — wzdychał cień, niby głęboko zmartwiony.
— Jesteś szlachetny! — rzekła wzruszona królewna.
Wieczorem miasto było iluminowane, działa grzmiały na wiwat! wojsko stało pod bronią, — wesele było, co się zowie! Nowy król z piękną żoną ukazali się na balkonie, by dziękować ludowi za radosne okrzyki.
Nieszczęśliwy uczony ich nie słyszał, więzienie było puste, — niewiadomo, gdzie go pochowano.
Strona:PL Hans Christian Andersen-Cień, Śpiewak z pod strzechy 24.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.