wierzchu. To dość licha i nudna książka, którą zaczęto namiętnie czytać dopiero wówczas, gdy autor został wygnany. Teraz słychać na wszystkie strony: „scandale! scandale!“ i być może, że niektóre rzeczy Veiento wymyślał, ale ja, który znam miasto, znam naszych patres i nasze kobiety, upewniam cię, iż to wszystko bledsze, niż rzeczywistość. Swoją drogą, każdy szuka tam obecnie — siebie z obawą, a znajomych z przyjemnością. W księgarni Avirunusa stu skrybów przepisuje książkę za dyktandem — i powodzenie jej zapewnione.
— Twoich sprawek tam niema?
— Są, ale autor chybił, albowiem jestem zarazem i gorszy i mniej płaski, niż mnie przedstawił. Widzisz, my tu dawno zatraciliśmy poczucie tego, co jest godziwe lub niegodziwe, i mnie samemu wydaje się, że tak naprawdę, to tej różnicy niema, chociaż Seneca, Musonius i Trasea udają, że ją widzą. Mnie to wszystko jedno! na Herkulesa, mówię, jak myślę! Ale zachowałem tę wyższość, że wiem, co jest szpetne, a co piękne, a tego na przykład nasz miedzianobrody poeta, furman, śpiewak, tancerz i histrio — nie rozumie.
— Żal mi jednak Fabriciusa! To dobry towarzysz.
— Zgubiła go miłość własna. Każdy go podejrzewał, nikt dobrze nie wiedział, ale on sam nie mógł wytrzymać i na wszystkie strony rozgady-
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 016.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.