Przejdź do zawartości

Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

koni pocztowych. Weszli więc wszyscy do salonu a pułkownik zaledwie zdołał opowiedziéć ciotce wypadki polityczne i wojskowe, które zmuszały go szukać u niéj schronienia dla swojéj młodéj żony.
Przez czas tego opowiadania ciotka spoglądała koleją na siostrzeńca mówiącego bez przerwy i na siostrzenicę, któréj bladość i smutek zapewne pochodziły z powodu tego nagłego rozłączenia. Mówiła sobie:
— Ech! ech! ci młodzi się kochają.
W téj chwili klaskania z bicza odezwały się wśród cichego pałacowego dziedzińca, na którym trawa odznaczała kamienie bruku. Wiktor uściskał ciotkę i wybiegł z pokoju.
— Żegnam cię, moja droga — mówił do żony, która odprowadziła go do powozu.
— Och! Wiktorze, pozwól mi daléj jeszcze jechać z tobą — prosiła pieszczotliwym głosem — nie chciałabym się z tobą rozstawać.
— Co za myśl!
— A więc — zawołała Julia — bywaj zdrów! skoro taka twoja wola.
Powóz ruszył.
— Kochasz więc bardzo mego biednego Wiktora — pytała hrabina siostrzenicę, badając ją jedném z tych umiejętnych spojrzeń, jakie stare kobiety rzucają młodym.
— Ach, pani! trzeba przecież bardzo kogoś kochać, ażeby zostać jego żoną.
Te wyrazy wypowiedziane były tonem naiwności i zdradzały czyste serce albo téż jakąś głęboką tajemnicę. Hrabina była niegdyś przyjaciółką Duclos’a i Richelieu’go, nie dziw więc, że ją odgadnąć chciała.
Ciotka i siostrzenica stały właśnie na progu bramy wjazdowéj i patrzały na powóz ginący w oddaleniu. Oczy Julii nie wyrażały miłości tak, jak ją stara kobieta pojmowała. Była ona prowansalką i miała niegdyś żywe namiętności.
— Dałaś się więc złapać memu siostrzeńcowi — spytała znowu — szczęśliwy nicpoń.
Julia zadrżała mimowoli, bo akcent i wyraz twarzy téj staréj kokietki zdradzał głębszą znajomość charakteru Wiktora, niż ją sama posiadała. Niespokojna próbowała niezgrabnie ukrywać to, co czuła, jak to czynić zwykły serca naiwne i cierpiące.
Pani de Listomère zadowolniła się jéj odpowiedziami i pomyślała z radością, że jéj samotność rozweseli się jaką miłosną tajemnicą, gdyż sądziła, że jéj siostrzenica musi prowadzić jakąś intrygę.
Kiedy pani d’Aiglemont znalazła się w wielkim salonie z obiciami objętemi w złote listwy, przed wielkim ogniem kominka, osłoniona

OSZAR »