do pani d’Aiglemont, jednakże do niéj poszedł. Są myśli, którym jesteśmy bezwiednie posłuszni, które istnieją w nas bez naszéj świadomości, a chociaż to zdanie może się zdawać więcéj paradoksalném niż prawdziwém, każda osoba dobréj wiary znajdzie na to w życiu własném dowody. Idąc do margrabiny Karol był posłuszny jednéj z takich myśli.
Kobieta trzydziestoletnia posiada nieopisane uroki dla młodego człowieka; nic naturalniejszego i silniejszego jak związek pomiędzy kobietą taką jak margrabina a człowiekiem jak Vandenesse, w świecie widzimy pełno podobnych. Młoda dziewczyna ma zanadto wiele złudzeń i niedoświadczenia, miłość jéj zbyt często jest poprostu powodowana płcią, ażeby mogła rzeczywiście pochlebiać młodemu człowiekowi, kiedy przeciwnie kobieta wie, na co się waży i poświęca. Tam gdzie jedna pociągnięta jest ciekawością i wielu uczuciami nie będącemi wcale miłością, druga działa z samowiedzą. Jedna ulega, druga wybiera. A sam fakt wyboru stanowi pochlebstwo. Uzbrojona świadomością, prawie zawsze drogo okupioną własném nieszczęściem, oddając się kobieta zdaje się więcéj dawać niż samę siebie; a młoda dziewczyna nieświadoma i łatwowierna, nic nie znając, nic nie umie ocenić; przyjmuje tylko miłość i studyuje ją. Jedna nas uczy i doradza w wieku, w którym człowiek lubi się dać prowadzić, w którym posłuszeństwo jest rozkoszą; druga chce się wszystkiego dowiedziéć i jest naiwną tylko tam, gdzie pierwsza jest tkliwą. Dziewczyna dać nam może jeden tryumf, kobieta zmusza nas do ciągłéj walki. Dziewczyna ma jedynie łzy i przyjemności, kobieta posiada wyrzuty sumienia i rozkosze. Ażeby dziewczyna mogła być istotną kochanką, musi być z gruntu zepsutą, a wtedy parzuca[1] się ją ze wstrętem, gdy tymczasem kobieta ma tysiące sposobów zachowania jednocześnie swéj władzy i swojéj godności. Jedna zanadto uległa daje smutne zapewnienie spokoju; druga ma zbyt wiele do stracenia, ażeby nie zapożyczyć u miłości tysiąca przemian. Pierwsza samę siebie tylko hańbi, druga zabija rodzinę całą dla kochanka. Dziewczyna jednę tylko posiada kokieteryą i sądzi, że już wszystko powiedziała, skoro zdejmie szatę; kobieta przeciwnie ma ich tysiące i kryje się nieskończoną liczbą zasłon, a wreszcie umie pochlebiać wszystkim miłościom własnym, gdy dziewczyna do jednéj tylko przemawia. W kobiecie trzydziestoletniéj istnieją niepewności, trwogi, wstrząśnienia i burze, które nie spotykają się nigdy w dziewiczéj miłości. Doszedłszy do tego wieku, kobieta żąda od młodego człowieka, ażeby wrócił jéj poważanie, które mu poświęciła; wówczas ona istnieje dla niego jedynie, zajmuje się jego przyszłością, pragnie, by życie miał piękne, pełne sławy. Umie być posłuszną, błagać i rozkazywać, poniżyć się i wywyższyć, a co najwa-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – porzuca.