żniejsza, potrafi pocieszyć w takich chwilach, gdy dziewczyna tylko jęczéć potrafi.
A w końcu oprócz wszystkich korzyści swego położenia, kobieta trzydziestoletnia może przyjąć na siebie rozmaite role, nawet rolę młodéj dziewicy, być wstydliwą jak ona i upiększyć się do tego nieszczęściem. Pomiędzy niemi dwiema istnieje niezmierzona różnica, jaką oddziela to, co przewidziane od nieprzewidzianego, siłę od słabości. Kobieta trzydziestoletnia wszystkiemu zadość uczynić potrafi, a przeciwnie dziewczyna niczemu zadość uczynić nie może. Podobne pojęcia rozwijają się w sercu młodego człowieka i składają się na wytworzenie najsilniejszéj namiętności, bo łączą się tutaj sztuczne uczucia wyrobione obyczajem z wrodzonemi z natury uczuciami.
Krok najważniejszy i najniepowrotniejszy w życiu kobiety jest ten właśnie, który ona najlekkomyślniéj popełnia. Zamężna nie należy już więcéj do siebie, jest królową i niewolnicą domowego ogniska. Świętość kobiet nie może się pogodzić z obowiązkami i wolnością światowego życia. Emancypować kobiety jest to je zdemoralizować. Skoro pozwala się obcemu wejść do sanktuaryum rodziny, nie jest-że to zdać się na jego łaskę? a jeśli kobieta go do niego wciąga, nie jest-że to już błędem a przynajmniéj, mówiąc ściśléj, początkiem błędu? Trzeba przyjąć tę teoryą w jéj całéj rozciągłości lub z góry usprawiedliwić namiętność.
Do téj pory we Francyi towarzystwo wynalazło w tym względzie mezzo termine: śmieje się z nieszczęścia. Na kształt Spartanów, którzy karali jedynie niezręczność, zdaje się przyzwalać na kradzież. Być może, iż jest w tém pewna mądrość. Pogarda ogólna stanowi najstraszniejszą karę ze wszystkich, gdyż w samo serce uderza kobietę. Kobiety stoją bardzo i koniecznie stać muszą o szacunek, gdyż bez niego przestają istniéć. To téż żądają go koniecznie w miłości. Najbardziéj zepsuta z pomiędzy nich wymaga przedewszystkiém rozgrzeszenia z przeszłości, zaprzedając swą przyszłość i stara się wmówić w kochanka, że zamienia za szczęście, jakie on jéj daje, szacunek, którego jéj z tego powodu świat odmówi.
Nie ma kobiety, któraby przyjmując u siebie po raz pierwszy młodego człowieka i znajdując się z nim sam na sam, nie pomyślała coś podobnego, szczególniéj jeśli ten młody człowiek, jak Karol de Vandenesse, jest piękny i rozumny. Wzajemnie każden prawie młody człowiek zakłada sobie skryte nadzieje w podobném położeniu względem kobiety ślicznéj, dowcipnéj i nieszczęśliwéj jak pani d’Aiglemont.
Słysząc anonsowane nazwisko pana de Vandenesse, margrabina się zmieszała, a Karol pomimo pewności siebie, jaką wyrabia zawód dyplomatyczny, przez chwilę nie wiedział, co z sobą począć. Ale
Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 093.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.