Przejdź do zawartości

Strona:PL Joseph Conrad-Banita 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Upadek wroga jest pociechą nieszczęsnego. I któż wrogów swoich zliczy?... Liczba ich w ręku Wszechmocnego, zapisana w Przeznaczeń Księdze! Nie dośćże ci, o wodzu! porażki i cierpień niektórych z nich zostać świadkiem?...
Powiedzże mi przynajmniej, że obaj, obaj zginą, — wołał unosząc się wódz pokonany.
Aïsza wzniosła nagłym ruchem głowę, wstrzymał ją znów ruch ręki Babalatchi’ego.
— Zginą, obaj zginać muszą, — rzekł spokojnie nie spuszczając oka z twarzy Aïszy, — śmierć w przeznaczeniu każdego leży.
— O! chcę śmierci natychmiastowej, chcę dotknąć stygnących twarzy konających, zanim je wola Allaha ostatniem tchnieniem zmrozi! — wołał starzec w uniesieniu.
— Jeśli zapisano tak w twoich wodzu i ich Przeznaczeń Księdze. Allah jest wielki i wielki prorok Jego!
Porwał starca paroksyzm kaszlu, trząsł nim i targał, a gdy minął, Omar oparł się wycieńczony o pień drzewa.
— Sam jestem, sam, opuszczony, — skarżył się rzewnie, urywanym głosem, chwytając rękoma drżącemi powietrze, którego brakło piersiom. Sam jestem. Nie widzę. Boję się obcych, nieznanych mi miejsc...
— Stoję u boku twego, — mówił Babalatchi z lekka dotykając jego ramienia. Stoję wierny od zarania dni, gdyśmy obaj młodzi byli i walczyli ramię o ramię, w jednym, wiernym szeregu.
— Byłyż dni takie, — zawołał z rozpaczą Omar. Wolałbym je zapomnieć! Sam pozostałem na świe-

OSZAR »