robiliśmy wszystko, co było można, aby podziw nasz ukryć pod żartobliwą maską lekkiej ironji. Zapewniał nas, że nie rozumie, do czego się stosują te przytyki; strofował nas za lekkomyślność, oznajmiał nam z solennem namaszczeniem, jakoby łaska Opatrzności wybrała go za osobliwe narzędzie ratunku grzesznych naszych żywotów. Co do samej istoty faktu, niewątpliwie miał słuszność; ale obrażała nas jego pewność siebie; zbyt często i zarozumiale wmawiał w nas, że krucho byłoby z nami, gdyby nie on, mąż pełen zasługi i świętości, która sprowadziła na niego natchnienie i dodała mu sił do spełnienia tego czynu łaski. Gdyby uratowała nam życie nieustraszoność jego czy zręczność, pogodzilibyśmy się ostatecznie z tym faktem; lecz zawdzięczać ratunek czyjejś li tylko cnocie i świętości było rzeczą równie trudną dla nas, jak i dla każdego innego ludzkiego zbiorowiska. Podobny wielu innym dobroczyńcom ludzkości, kucharz nabrał zbyt wielkiego przekonania o swojej zasłudze, więc zamiast nagrody szacunku, zbierał nasze lekceważenie. Nie mógł nam jednak zarzucić niewdzięczności: stał się dla nas postacią heroiczną. Jego zdanie — to zdanie, które wypowiedział wówczas, upamiętniło się nam tak jak orzeczenia zdobywców i mędrców. Potem, gdy ktokolwiek z załogi męczył się nad jakąś trudną robotą i kiedy mu radzono jej zaniechać, odpowiadał zazwyczaj swoim doradcom temi pamiętnemi słowy: — „Dopóki okręt pływa, będę kucharzył“. Zdanie to wyrażało niezłomną wolę dotrwania w pracy aż do samego końca.
Gorący napój złagodził nam ponure godziny, poprzedzające świt. Na nieboskłonie widnokrąg ubarwił się żółtawo-różanym, delikatnym odcieniem, jak wnętrze konchy rzadkiej muszli. A wyżej, na tle perłowej jaśni, zjawiła się czarna chmurka, ujęta w złote obramowanie, podobna do
Strona:PL Joseph Conrad-Murzyn z załogi Narcyza 111.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.