Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biegam od jednej do drugiej. Mama trzyma mię ztyłu za sukienkę, a Peggotty woła i wyciąga ręce. Potem Peggotty trzyma, a mama mię woła i uśmiecha się tak prześlicznie.
Bardzo dobrze pamiętam mamę i Peggotty tak niepodobne, że mogłem je zawsze odróżnić zdaleka. Mama szczupła, wysoka, bardzo biała, z masą złotych włosów wysoko na głowie i słodkiemi, jak niebo błękitnemi oczami, a Peggotty niska, bardzo gruba, twarda, z czerwoną twarzą i rękami; jej bardzo czarne oczy zdawały się rzucać jakiś cień na twarz, bardzo czarne włosy, nisko wtyle głowy upięte, miały połysk granatowy.
Pamiętam i nasz dom tak doskonale, że mógłbym narysować każdy pokój. W suterenie była kuchenka Peggotty, z wyjściem na podwórze, gdzie znajdował się gołębnik bez gołębi i psia buda bez psa. Zato było tu dużo drobiu, a kury wydawały mi się groźnemi i ogromnemi ptakami. Gdakały, jeśli im stanąłem na drodze, a jeden wielki kogut wzlatywał aż na płot i patrzył na mnie w sposób bardzo podejrzany. Gęsi znowu, przechodząc niekiedy za płotem, wyciągały zawsze ku mnie długie szyje, i nieraz potem śniły mi się w nocy, niby dzikie zwierzęta, któremi byłem otoczony.
Z kuchenki do pokoju przebiegałem zawsze przez bardzo długi, półciemny korytarz, na którego końcu znajdowała się śpiżarnia, miejsce tajemnicze i pełne ponęty, bo mama i Peggotty zawsze tam znalazły dla mnie jakiś wyborny przysmaczek, choć nie chciały mi nigdy opowiedzieć, co chowały we wszystkich pudełkach i skrzynkach, poustawianych na półkach pod ścianą.
Przez frontowe wejście prosto z długiej sieni na prawo i na lewo były bawialne pokoje: jeden, w którym codziennie spędzaliśmy wieczory z mamą i Peggotty, która wciąż była z nami, jak tylko skończyła robotę, a drugi paradniejszy, „od święta i gości“. Ale tam było smutniej. Peggotty mi opowiedziała, że tutaj leżał w trumnie tatuś, kiedy

OSZAR »