My nieposłuszne, Panie dzieci twoje,
W szczęśliwe czasy swoje
Rzadko cię wspominamy,
Tylko roskoszy zwykłych używamy.
Nie baczym, że to z twej łaski nam płynie:
A także prędko minie,
Kiedy po nas wdzięczności
Nie uznasz Panie za twe życzliwości,
Miej nas na wodzy, niech nas nie rozpycha
Doczesna roskosz licha:
Niechaj na cię pomniemy,
Przynajmniej w kaźni, gdy w łasce nie chcemy,
Ale ojcowskim nas karz obyczajem,
Boć przed twym gniewem stajem:
Tak jako śnieg niszczeje,
Kiedy mu słońce niebieskie dogrzeje.
Zgubisz nas prędko wiekuisty Panie,
Jeśli nad nami stanie
Twa ciężka Boska ręka:
Sama nie łaska jest nam sroga męka.
Ale od wieku twoja litość słynie:
A pierwej świat zaginie,
Niż ty wzgardzisz pokornym,
Chociaż był długo przeciw tobie spornym.
Wielkie przed tobą są występki moje:
Lecz miłosierdzie twoje,
Przewyższa wszystkie złości.
Użyj dziś Panie nademną litości.
Żałość moja, długo w noc oczu mi nie dała
Zamknąć, i zemdlonego upokoić ciała.
Ledwie mię na godzinę przed świtaniem, swemi
Sen leniwy obłapił skrzydły czarnawemi.