Mogęli co przypomnieć jego słodkiéj mowy.
Synu mój (tak ucznia zwał) pókiś w domu moim,
Nie usłyszysz nic uchem, ani okiem swoim
Ujźrzysz, czemby się zgorszyć mógł, lecz przyjdą czasy
Ze[1] ty i mnie pożegnasz i te piękne lasy,
A jako śmiałe orlę sam się z gniazda spuścisz,
A ojca już z opieki i z pracy wypuścisz:
Tamci się będzie trzeba mieć na dobrej pieczy,
Abyś się nie dał uwieść jakiéj sprosnéj rzeczy:
Bo jako gęste mszyce[2], nagle cię obsiędą
Roskoszy świata tego, i odwodzić będą
Twoje szlachetne serce od zabaw uczciwych,
Cukrując ci na zdradzie smak rzeczy zelżywych.
A tak bierz sobie w pamięć, co dziś mówię z tobą,
Żebyś w takiéj przygodzie nie trwożył więc sobą.
Tego naprzód bądź pewien, iż Bóg wszystko widzi,
A jako cnotę lubi, tak się grzechem brzydzi.
Przeto niżli co poczniesz knować w głowie swojej,
Uważ to pierwej, że Bóg świadkiem sprawy twojej.
A jako dobra będzie, albo zła u niego,
Tak się i ty nakoniec musisz cieszyć z tego.
Nie rozumiej żeby to darmo uczyniono,
Iż wszelaki zwierz inszy pochyłym stworzono:
A człowiek twarz wyniosłą niesie przed wszystkiemi
Patrząc w ozdobne niebo oczyma jasnemi.
Chciał nam Bóg tem swoją myśl opowiedzieć prawie
Iż bydło i człowieka, stworzył k różnej sprawie.
Bydło więcej nie szuka, jeno aby tylo,
Tego samego patrząc, co jest ciału miło.
Ale człeku, którego dusza poszła z nieba,
O tem czuć, o tem myśleć ustawicznie trzeba,
Jakoby się mógł wrócić na miejsca ojczyste
Gdzie spólnie przebywają duchy wiekuiste.
To ty wiedząc, dziecię me, nie chyl się za tymi,
Którzy swem zawołaniem, i dary Boskiemi
Wzgardziwszy, towarzystwo wzięli z bestjami,
I wyrzekli się nieba sprośnemi sprawami.
Ale naśladuj cnotę, która acz z niewczasem,
I trudnością przychodzi a wszakoż za czasem
Hojnie płaci utraty podjęte dla siebie,
Jednając wieczną sławę, i osiadłość w niebie.
Strona:PL Kochanowski-Threny, Satyr, Wróżki 035.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.