Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 014.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swe wyprawy w krainę piękna, w świat refleksyi lub marzeń i tworzyli liryki częstokroć bardzo misterne, często przyodziane w formę tak wykwintną, że aż przeważającą nad treścią — więc nieco puste. »Szumny lot olbrzymich ptaków« przeszedł do wspomnień. Po większej części nie było tam nie tylko szumnego, ale żadnego lotu. »Artifex« zdarzał się znakomity — »vates« ustąpił z oblicza literatury. I z tej drobiazgowości analizy, z tych miniaturowych sposobów malowania, ze zbyt starannego doboru słów, jak kamieni do mozaiki, z tego kolekcyonerstwa podobnych do cacek uczuć, myśli i wrażeń wiało coś chłodnego i starczego. Nadewszystko zaś był niezmierny egotyzm, który poniekąd także jest cechą starości, albowiem młodość radziej zajmuje się światem zewnętrznym, niż własnemi dolegliwościami. W znacznej części taką była nowa poezya ostatnich lat — prócz tej, jeszcze nowszej, która w pogoni za jakiemś pralechickiem samobytnictwem rozsadziła i popsuła wyrobioną przez wieki uprawy formę, a spękane naczynie napełniła treścią tak mętną, że nikt nie może wyrozumieć, o co chodzi. Lecz przeważnie poeta sobek przepuszczał świat przez filtr własnego ja, tworząc sobkowską analizę i sobkowską lirykę. Uchodzi to zresztą doskonale i wzbogaca skarb powszechny, jeśli takiemu ja na nazwisko Mickiewicz, Słowacki lub Krasiński — ale gdy tak nie jest, rodzą się rzeczy zbyt błahe, jakby bezpłciowe — i pieśni malutkie, któremi »nie odetchnie pierś szeroka«.
Jest zaś rzeczą dziwną, a zarazem niezmiernie charakterystyczną, że z owym prądem sobkowskim nie popłynęły właśnie kobiety. Bo gdy poeci-mężczyżni wpa-

OSZAR »