Imię Twe, duchów uciszonych Boże,
Zamknąć ust moich płonących nie może,
Jak pieczęć złota...
I jedno tylko, jak śmierć, smutne słowo
Rzuca się na nie łuną purpurową:
Wieczna tęsknota!
Błogosławiona bądź, o nocy cicha,
Miesięczna nocy, bądź błogosławiona!
W cieniu twym wolniej, swobodniej oddycha
Dusza zraniona!
Błogosławione bądźcie, o wspomnienia,
Co jako kwiaty srebrne, z łez utkane,
Wschodzicie na mej drodze zadumane,
Roniąc westchnienia!
Błogosławiona bądź, o gwiazdo blada,
Co patrzysz na mnie oczyma cichemi...
Duch się mój smutny przed tobą spowiada
Z bólów tej ziemi!
Przez co cierpiałam — i szczęśliwą byłam,
Przez co z upojeń złotej czary piłam,
Przez co konałam z pragnień i niemocy,
Uśmiechy szczęścia i łzy nieliczone,
Bądźcie, o bądźcie mi błogosławione
Tej cichej nocy!...
Rozsypana perłami po wrzosach na łące,
Rozbita w lotne cienie i w błyski mdlejące,
Spadasz, nocy majowa, nad bezsenną skronią
Chórem pieśni słowiczych i jaśminów wonią.
Chceszże ty upojeniem uśpić mego ducha,
Co w namiętnych porywach i żalach wybucha?
Chceszże w sercu, co w piersi drży smutne i chore,