Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 2 019.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy tylko gwiazda oczy zadumane
Otwiera, w ciemnych lazurach drżąc blada,
Kto czuwa ze mną?
Czy ty, o morze, co bezsenne łoże
Porzucasz, wiecznym parte niepokojem,
I czołem bijesz o brzeg dziki, pusty,
I skargi gorzkie spienionemi usty
Ciskasz pod niebo — i rwiesz się przebojem...
Czy ty, o morze?...
Czy ty, płonąca pustynio bez końca,
Co nad spalonem okiem nie masz powiek
I suchą, wiecznie otwartą źrenicą,
Z beznadziejnego pragnienia tęsknicą,
Patrzysz w niebiosa z rozpaczą, jak — człowiek,
Czy ty, płonąca?
Czy ty, o ciszo, którą duchy słyszą,
Jak w lekkie skrzydła uderzasz nad światem
I oblatujesz senne widnokręgi
I śpiewasz hymny z gorejącej księgi
Nocy i szepcesz z białej róży kwiatem...
Czy ty, o ciszo?
Czy tęskne szumy, które pieśń zadumy
Ponad lasami uśpionemi niosą
I nocą idą, jak tułacze smutni,
Co nie zabrali z domu nic, prócz lutni,
O strunach pełnych łez, lecących rosą...
Czy tęskne szumy?
Czy wy, powoje, co kielichy swoje
Powiewom nocy otwieracie rade
I jakby gwiazdy, co na ziemi kwitną,
W zmierzchu wschodzie jasnością błękitną
I w srebrnych blaskach chwiejecie się blade...
Czy wy, powoje?
Czy ty, daleki, co tęskne powieki
Samotny wznosisz w gwiaździste błękity...
A lecąc myślą tam, gdzie wszystko świętsze,
Czystsze, jaśniejsze, trwalsze i gorętsze,

OSZAR »