Dopóki ziemia pełna łez i bólu,
Nie wolno tobie przywdziewać purpury,
Człowieku, przyszłość dziedziczący królu!
Dopóki będzie choć jeden duch, który
W słoneczne prawdy okręgi nie wzleci,
Nie wolno ci się zwać panem natury.
Dopóki krzywdy minionych stuleci
Nie wypowiedzą skarg swoich bez końca,
Niech milczą w róże zwieńczeni poeci.
Dopóki więcej nocy nam, niż słońca,
Niechaj się człowiek zdobyczą światłości
Nie mieni hardo — wśród ciemnych tysiąca.
Dopóki wielki dług sprawiedliwości
Niewypłacony miljonom nędzarzy,
Niech nikt nie mówi, że daje z litości.
Póki u prawdy tajemnych ołtarzy
Duch myśliciela, jak płomień, ulata,
Któż się: »bezbożny« mówić nań odważy?
Dopóki wielkie niedole wśród świata
Są, jako węzły, co łączą plemiona,
Nie mów: »Jam obcy« — bo wskażę ci brata.
Dopóki jedna łza niepocieszona,
Granity żłobiąc, na ziemię upada,
Przepaści swego nie zakryją łona.
Dopóki przeszłość, pokutnica blada,
Win swych nie zetrze czynami wielkiemi,
Idź i rozmyślaj na grobie pradziada!