Na skrzydłach pieśni dusza moja lata
Nad okręgami błękitnego świata,
Który gdzieś, kiedyś, na ziemi czy w niebie,
Bóg musiał stworzyć dla mnie — i dla ciebie.
Czuję w powietrzu kwiatów jego tchnienia,
Szum jego lasów zadumanych słyszę,
Znam jego blaski i jego zaćmienia,
I pieśni jego — i ciszę!
A przecież nie wiem, czy on jest zjawiskiem
Sennem, czy może drobnem gniazdkiem ptaszem,
Czy nawet tylko uśmiechem, uściskiem,
Tęsknotą, pragnieniem naszem?
Wiem, że myśl moja tam światłem się poi,
Jak ptak, co leci do słońca o świcie...
Wiem, że tam kiedyś, u srebrnych podwoi,
Ducha twojego spotkałam w błękicie.
A przecież nie wiem, kiedy z tobą jestem,
Czy się wznosimy, jako dwa płomienie,
Czy jak dwie gwiazdy, spadamy z szelestem,
W powietrzu lekkie zostawiając drżenie?
Wiem, że nie znajdę nigdzie ukojenia
I wieczną będę trawić się tęsknotą,
Dopóki żarów mojego pragnienia
Tam nie ugaszę czarą szczerozłotą!
A przecież — nie wiem, jaka wiedzie droga
W ten świat uroków i ożywczej siły...