Gwiazdy, jak złote lecące motyle,
Roztrzęsły blaski po ciemnym błękicie;
Noc w królewskiego majestatu sile
Ciszy swej sama słuchała w zachwycie
I żaden odgłos lekkiemi skrzydłami
Nie przewiał między ciszą tą — a nami.
Nie wiem, jak długo zaduma ta trwała.
Gdym się ocknęła, na czole twem bladem,
W niebo zwróconem, zórz jasność gorzała,
Jak nieśmiertelnej potęgi dyadem...
Wzrok twój przebijał lazury, jak strzała,
Mnie łzy z źrenicy srebrnym biły gradem...
Aż wreszcie głosem, co duszę przejmuje,
Rzekłeś: »On przecież jest tam!... ja Go czuję!...«
Ty będziesz silnym przez to, w co uwierzysz,
Jako w cel życia wzniosły, choć daleki,
Przez to, z czem duchem zetrzesz się i zmierzysz
I uznasz prawdą na wieki.
Ty będziesz silnym przez to, co dla tłumów
Marą jest tylko rozwiewną i cieniem,
A co się rodzi już wśród orlich szumów
Przyszłości świata wcieleniem...
Ty będziesz silnym przez to, co błękity
Srebrne do ciebie mówić będą nocą...
Przez łzy twe, z których powstaną zórz świty,
Co ziemię twoją ozłocą!
Ty będziesz silnym przez ciche te szumy,
Co biją w skrzydła nad lasy twojemi...
Przez każdą płodną godzinę zadumy
O nędzy i krzywdach ziemi...
Ty będziesz silnym przez moc tę słoneczną,
Co z twej miłości i z pragnień twych bije...