Wody, Wełtawo![1] Hej, fale wy szumne,
Wstrzymajcie swoje srebrzyste pochody!
Tu, w górę wznieście potężną kolumnę,
W serce płomieni! Hej, wody!...
Bij, orle, skrzydłem na trwogę w mgły sine!
Zbudź góry czeskie, las czeski zielony!
Niechaj uderzą przez całą krainę
Wszystkie wieżyce we dzwony!
Niechaj kto śpieszy znanemi ścieżkami,
Niech z Białej Góry[2] garść ziemi kto poda!
Może z niej tryśnie żywymi zdrojami
Krew bohaterów, łez woda!
Piersią zasłonić te mury! — Gdzie syny
W siwiźnie klęsk swych stojącego grodu?
Gdzie lud tej głośnej z swych nieszczęść krainy?
Gdzie bracia tego narodu?
Na pomoc śpieszcie! na pomoc! ja sama —
Puśćcie mnie tylko — nie lękam się żaru...
— Ach! już runęło! otwarta już brama
Do płonącego Tartaru![3] —
Ach! już runęło! już niema nadziei!
W gruzy się skarbiec rozpadł narodowy! —
Kędyż ty, »słowo«, wśród wichrów zawiei
Sierocej nakłonisz głowy?
Gdzie się przytulisz, o czeska ty lutni?
Duchu praojców, gdzie będziesz uczczony?
Zgorzał już dom twój, a my stoim smutni
Z załamanemi ramiony!
Będziesz ty chyba, jak gołąb ów siwy.
Latać po lasach i po drzewach siadać,
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 2 113.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.