Mgła przejrzyste tkanki przędzie,
Sny z nich zwija, sny tumany...
Idzie wieczór zadumany...
Co to będzie?.. co to będzie?...
Ojciec z pola wraca smutno,
Nie zrodziły nam się żyta...
Matka z łąki zbiera płótno,
A mnie tęskność jakaś chwyta.
Płyną chmurki, jak łabędzie
Po głębokim, modrym stawie...
Kruczą[1] kędyś w nich żórawie...
Co to będzie?.. Co to będzie?...
We dnie smutek płoszy praca,
Słonko z oczu rosę pije...
Ale nocką serce bije
I tęsknica znów powraca.
Z kołowrotkiem matka siędzie,
Ojciec zdrzemnie przy kominie...
Pieśń od boru z wiatrem płynie...
Co to będzie? Co to będzie?...
Czegoś pragnę, czemś się trwożę...
Coś drży we mnie, coś się pali...
Za dziesiąte szłabym morze,
Żeby tylko matuś dali!...
Hej, mruga na mnie, mruga
Szumiąca, chłodna struga...
- ↑ Kruczą — wydają właściwy sobie głos, kraczą.