Nakryj się starych żeleźcem kirysów,
Ucz się swej nuty z mogilnych napisów,
Weź sobie echo, co płacze i jęczy...
Obnaż swe czoło!
Wstań, niewolnico! Od starych proroków
Ucz się grzmieć słowem, co błyska i pali...
Słyszysz wśród nocy daleki huk fali?
To los tej ziemi, rzucony na szali,
To echo ciężkich przeznaczenia kroków...
Wstań, niewolnico!
A choćbyście wrośli w ziemi
Siłami wszystkiemi,
Choćby wszystkich dżdżów obłoki
Poszły wam na soki:
Nie wzniesiecie w górę czoła,
Gdy wiosna zawoła,
Nie wydacie duchem kwiatu
Ni sobie, ni światu —
Bez miłości, bez zapału,
Bez czci ideału!
A choćbyście przeszli morza
Błękitne przestworza,
Choćby góry całej ziemi
Z skarbami wszystkiemi:
Powrócicie, jak żebracy,
Z waszych dróg i pracy,
Załamiecie próżne ręce,
W strasznej głodu męce —
Bez miłości, bez zapału,
Bez czci ideału!
I choćbyście wyszli w pole
Z piorunem na czole,