Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 2 211.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O, zmartwychwstanie wszystkiemu, co mdleje,
Co traci ducha i moc i nadzieję...
O, zmartwychwstanie Łazarzom i Hjobom,
Pękniętym sercom, zapomnianym grobom,
Światłom gasnącym w ucisku stuleci,
Gwiaździe, co spadła — i w błocie gdzieś świeci...
Temu, co dobre i wielkie i piękne,
I co ku wzlotom najwyższym napięte,
Przecież zdeptane jest — i jest wyklęte...
...Pójdę, w zieleni pól naszych uklęknę
I z lasów szumem w pieśniach się uniosę
I ziemi mojej dam łez moich rosę...

III.

Kto policzył, ile siły
Zużył polny kwiat ten lichy,
By się wydrzeć z swej mogiły,
Aby przebić grób swój cichy
W zmartwychwstania dzień,
I rozpłonąć drobną głową
W barwę świtu purpurową
Ponad noc i cień?

Kto wie, jakich pragnień żary
Przepaliły pień ten stary,
Zanim puścił pędy młode
Na wiosennych tchnień swobodę,
Na poświsty burz?
Kto policzył tętna bicie
W drobnym krzewie, kiedy skrycie
Wiąże pąki róż?

Kto zaprzeczyć się odważy,
Że rzucone ziarno marzy
O przyszłości plonu żniwa?

OSZAR »