Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 3 048.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niosła skądciś miłe słowa,
Nocka jeno w oknie stała,
Chłodną rosą przypijała,
Chłodną rosą mnie budziła —
— A gdzie, Jaśku, twoja miła?...
Hej!...



IV. A KIEDYŻ MY DOCZEKAMY...


A kiedyż my doczekamy
Tej wiosenki, tego lata,
Że pod strzechą, pod zmurszałą,
Wybieleje nasza chata?...

A kiedyż my doczekamy
Tego ranka, tego dzionka,
Że przez szybkę, przez okienko
Zajrzy w izbę więcej słonka?...

A kiedyż my doczekamy
Takiej zorzy, takiej doli,
Że nam wzejdą złote kłosy
Na tej naszej czarnej roli?...

— Lata wicher po pustkowiu,
Ze śnieżycą wicher lata,
Na miesięcznym mroźnym nowiu
Wybieleje nasza chata.

Chodzi niebem dzionek biały,
Białe słonko niebem chodzi
Łzami rola zasiewana
Złote kłosy wiosną rodzi...



V. OJ, NOCKO, NOCKO...


Oj, nocko, nocko, czarny sokole!
Czarne twe skrzydła zakryły pole;

OSZAR »