Gdy jak grom, spadnę i twoje posłanie
Błyskawicznymi obrzucę wężami
I porwę ciebie uściskiem od ziemi
I zaćmię tobie wzrok Boga na niebie
I czas i wieczność i śmierć...
Kocham ciebie!
Odkąd błysnąłeś na mem cichem niebie
Gwiazdą zwichrzoną, lecącą w otchłanie,
Wiem, co jest żywot i co jest konanie —
Przez ciebie żyję, umieram przez ciebie.
Ty kwiat trujący — ja zeń miody zbieram;
Ty grom i burza — ja zeń czerpię ciszę;
Ty zgrzyt i rozdźwięk — ja się nim kołyszę —
Przez ciebie żyję, przez ciebie umieram.
Pierś moja stygnie, a serce me bije
Pod twemi usty i pod twoją ręką;
Rozkoszą ginę, zmartwychwstaję męką —
Przez ciebie konam i przez ciebie żyję.
Na tobie, falo, czoło me opieram,
Na tobie, wichrze, kładę skrzydła moje,
Tobą zniszczenie, siły w sobie dwoję —
Przez ciebie żyję, przez ciebie umieram.
Pieszczota twoja — dzwon na mym pogrzebie,
Pieszczota twoja — szczęścia złota czasza,
Ty — zdrój, co pali, i żar, co ugasza...
Przez ciebie żyję, umieram przez ciebie!...