Odeszła cicha i duchem widząca,
Że już jej gwiazda w błękitach gdzieś ginie,
Ostatnie tchnienie zrodzonej do słońca
Dając dziecinie...
I życia z sobą nie wzięła — lecz dała
Z ducha — i z ciała.
Ty, coś ją kochał, idź w kraje żałoby
I gorzkim wspomnień nasycaj się chlebem!
Bo szczęścia twego nie wrócą ci groby
Tu, pod tem niebem...
I już nie znajdziesz tej perły odjętej,
Tej twojej świętej.
W pustce i w cieniu, jak kruk osamiały,
Siędziesz ty teraz w tym domu boleści,
I będą tobie ściany powiadały
Dawne powieści...
W pustce i w cieniu, na szczęścia ruinie
Twój wiek przeminie.
O wiosno! czemu najbielsze twe róże
Mdleją i więdną wśród słońca pieszczoty?
O słońce! czemu zagasa w lazurze
Promień twój złoty?
O życie! czemu w rozkwicie twej siły
Sypiesz mogiły?...
Cisza...
W tej ciszy głos słyszę tajemny,
Wieszczący tryumf najwyższy miłości,
Co nad śmierć mocna, przenika świat ciemny
Nieskończoności...
Cisza...
Szczęśliwy, kto duchem w tej ciszy
Boga dosłyszy!