I niech ci powie poranna zorza,
Co wstaje z ziemi.
Spytaj sokoła, co skrzydłem zrywa
Chmury z błękitu, lecąc przez pole,
I brzęku kos tych, co kładą w żniwa
Snopy na role.
Spytaj tych szumów z czarnego boru,
Co nucą pieśni z dziada, pradziada,
I zadumanej ciszy wieczoru,
Co na świat pada.
Spytaj skowronka, co ginie w zorzy,
Strumienia z jaru, mgły sinej z łąki,
I niech ci brzoza biała otworzy
Zamknięte pąki.
O czem ja myślę?... Hej! szczęście moje,
Że w piersi kwiatu nie zajrzeć ściśle...
Słonko wie tylko, o czem ja roję,
O czem ja myślę!
Pod tą cichą, złotą zorzą
Żórawie leciały,
Z tem szerokiem, smutnem polem
Krzykiem się żegnały.
— Ty szerokie, puste pole,
Ty czarny ugorze!
Już my lecim, odlatujem
Za to sine morze!
Już my lecim, odlatujem
W te powietrzne drogi,