Ani widu, ani słychu,
Kto łeb skręci temu lichu...
Już, już myślisz: nie dośpieje![1]
Już ci wicher rwie nadzieję,
Już ci w duszę rozpacz miota
O te łany srebra, złota...
Alić oto, z młodą wiosną,
Duch a siła w piersiach rosną,
Kiedy przejdzie się w zieleni
Majowego słonka ksieni[2],
Gdy się za nią śladem sunie
Smug za smugiem w złotem runie,
A z czarnego ziemi żebra
Tyle złota, tyle srebra...
Jużbyś nie rad z tego łana,
Gdzie ci kwiecia po kolana,
Gdzie nad tobą ciszę trąca
Skowronkowa pieśń dzwoniąca...
Jużbyś tylko wodził okiem
Po tem polu, po szerokiem,
I wydychał dech żywota,
Wpośród tego srebra, złota!
Aż do samej, het, jesieni
W oczach ci się pole mieni;
Co dnia na niem więcej chleba,
Co dnia kłosy bliższe nieba,
Co dnia miedza ciaśniej świta
Bławatami nawskróś żyta,
I mak ledwo się migota
Z pośród srebra, z pośród złota...