I zakreślił krzyż szeroki
I ukanął dwie łzy słone.
I zapatrzył się daleko
Omroczonem, zgasłem okiem,
Gdzie żórawie krzyczą w chmurach
Niewidzialne za obłokiem.
I wyciągnął obie ręce
I pierś stara ledwie dyszy
I mogiłom zapomnianym
Błogosławi dziaduś w ciszy.
W piwnicznej izbie zmrok wczesny pada,
Wilgotny a ponury;
Mętnemi szyby drobne okienko
Na brudne patrzy mury.
W piwnicznej izbie głos dziecka słychać:
To westchnie, to zagada...
Ojciec chleb czarny wykuwa młotem,
Przy igle matka blada.
— »Moja mateńko! Moja rodzona!
Jak też tam na wsi onej?
Czy też tam dzieci chodzą w słoneczku,
Po trawce, po zielonej?
I nie mieszkają, jak my, w piwnicy?
I widzą het... obłoki?«
— »Oj, widzą, synku, wszyściutko widzą,
Caluśki świat szeroki!
Oj, widzą one pola i lasy
I łąki i zagaje;