Obietnic miał ci ludzki ród
Tyle, co gwiazd na niebie,
I tyleż razy płakał już
Na złudzeń swych pogrzebie!
I żaden znak i żaden głos
Nie bronił go w rozpaczy;
I kładł się w grób, nie wiedząc, co
Z tych gwiazd najmniejsza znaczy...
I myślę, jakich czarów moc
Porywa nam spojrzenia
Tam, gdzie nad morzem naszych łez
Nic wcale się nie zmienia...
I czuję mroźnej nocy dech,
Jak na mnie pustką dmucha
I gasi we mnie życia skry
I drżący płomień ducha...
I tysiąc na mych ustach słów
Niewymówionych dyszy...
A jakiś cichy, smętny głos
Szepce je za mnie w ciszy...
O, nie jest nikt z nas nędzny tak,
O suchym żyjąc chlebie,
Któryby gwiazdy własnej, swej,
Na wielkiem nie miał niebie!
I nie jest nikt z nas silny tak
I taki ufny w siebie,
Komuby tęskny nie biegł wzrok
Do gwiazdy — gdzieś na niebie!