Tak codzień mędrzec z myśli swych
Budzi się owym gwarem;
Lecz dziw, nie pragnie rozstać się
Ze starym swym zegarem!
I gdy mu ciąży znojny dzień
I pustka w piersi głucha,
Podnosi wzrok i patrzy weń
I głosów jakichś słucha...
Ta gwiazda, co się moją zwie,
Ta świeci stąd daleko,
Nad równinami śnieżnych pól,
Nad wielką, modrą rzeką.
Wskróś pola bije głuchy jęk,
Wskróś rzeki skarga głucha;
A moja gwiazda patrzy tam
I głosów onych słucha.
Na polu stoi czarny krzyż,
Na rzece bije fala;
A moja gwiazda w ciemną noc
Światełko im rozpala.
Na polu miecie groźny wichr,
Na rzece łódź się miota;
A moja gwiazda świeci im,
Tak cicha i tak złota.
Ona nie bierze blasków swych
Z wszech świateł źródła, z słońca,
Lecz śniegiem pól tych srebrzy się,
Drżeniem tych wód jest drżąca...