Ta strona została uwierzytelniona.
Biała Atene[1] wielkich praojców bogini,
Strącona z narodowych najczystszych ołtarzy,
Leżała w brudnych pyłach, jak martwe tułowy.
Ramiona jej odcięte od piersi i głowy,
Na stopach marmurowych ohydne powrozy,
Którymi ją wleczono przez rzymskie obozy,
A twarz zimna, zwrócona pod ciche błękity,
Milczeniem się skarżyła, bo wzrok był zabity.
A tak w tem spostoszeniu stojąc z gorzkim płaczem,
Puścił z rąk załamanych pochodnie i kwiaty,
Bo nie miał ofiarować komu ani na czem...
A wspomniawszy, iż bogi nie mają mściciela,
Usiadł i zakrył oczy połą swojej szaty,
I w boleści nad hańbą przeżył dzień wesela...[2]