Z Focydy[1] drugi, ledwie żyw,
O kiju wlókł się żmudnie.
Delficki jeden rzucił próg,
Dodońskie drugi mury,
I tak się zeszły wprzecz swych dróg
Dwa sławne augury.
Wieszczkowych jeden resztki szat,
Hieroglifami tkane,
Drugi miał chiton pełen łat
I stopy niewiązane.
Błyszczący obręcz jeden z nich
Na zżółkłe wtłoczył czoło,
A drugi wieńcem z kwiatów pstrych
Zakrywał czaszkę gołą.
Oczy — te dawno zgasły już,
Mało co widzą nieba,
A ofiarniczy tępy nóż
Nie kraje dawno chleba.
Tak szli wprost siebie z sprzecznych dróg
Na wielkie, jasne słońce,
A cienie ich szły u ich nóg,
Niepewne, wątłe, drżące...
I byłem ciekaw, jak mnie w słuch
Ów znany śmiech zaskoczy,
Gdy się augurów zejdzie dwóch
I spojrzy sobie w oczy.
Lecz oni, kiedy zeszli się,
Podnieśli zwiędłe głowy
- ↑ Focyda — Fokis, kraina w środkowej Grecyi z wyrocznią Apollina w Delfach pod Parnasem,